Od zera do pozera

Śp. Stefan Kisielewski proroczo rzekł: "koniec kultury myśli związany jest z degeneracją słów: gdzie upada język, zastępuje go twórczość obrazkowa". Spójrzmy prawdzie w oczy - jaką rolę dziś odgrywa język? Tuż to przeżytek, są przecież hasztagi. Liczy się "obraz" - szczególnie w internecie, gdzie dla niektórych to całe życie.

Przyszło nam żyć w takich czasach, gdzie krążymy pomiędzy dwoma światami - rzeczywistym, a wirtualnym. Wszystko ma swoje wady i zalety lecz nie o tym. Intrygującym zjawiskiem socjologicznym jest fakt, że możesz nie odnajdować się w rzeczywistości, wszyscy znajomi mogą się z Ciebie śmiać, sam nie mając jakichkolwiek życiowych perspektyw, jedynie te nakreślone przez rodziców, a jednak nic straconego! Można odpalić bloga (ze zdjęciami oczywiście, bo z pisania jest mały "fejm" - no może po jakimś czasie), instagrama, zapisujesz się do grupy na facebooku typu "instagram Polska" i możesz zdobywać świat - wymieniając się lajkami, komentarzami czy obserwacjami... 

"Cie-szmy się z małych rze-czy". Ileż  radości sprawiają te lajki niektórym osobom, coś pięknego. Tak właśnie rodzą się lokalni celebryci, a nam dzisiaj takich własnie potrzeba, którzy ślicznie wychodzą przed lustrem, wstawiają pod zdjęciem jakiś motywujący cytat, a także informują nas, co dziś będą robić. To, że mało kto darzy ich sympatią w rzeczywistości to tam mniejsza, ważne, że internetowe audytorium poklaskuje. Nawet facebook stał się bardziej autentycznym ostatnimi czasy, gdyż lepiej odzwierciedla rzeczywisty świat ludzi od np. instagrama. Dlaczego?

Wróćmy znów do tych nieszczęsnych lajków. Na instagramie można miec followersów z różnych stron Polski czy nawet świata, kiedy na facebooku raczej masz swoich znajomych (ciężej w zabawę like za like). Więc ciekawą dysproporcją jest, gdy ktoś pod zdjęciem na instagramie ma ponad 300 lajków, a na fb zaledwie ok.70. Przecież facebook jest chyba popularniejszy, prawda? To pokazuje jak dla niektórych liczy się "twórczość obrazkowa" i jak im zależy, by dotrzeć z nią do ludzi. 

Tak ironizuje względem tych dla których social media są całym światem, a co z tymi, którzy się nie odnajdują w "internetach"? Co z nimi, czy ich życiowe ambicje są mało wartościowe przez to, że mają mało lajków lub nie mają instagrama czy nawet facebooka? W drugą stronę to inaczej działa i to pokazuje, że (jeszcze) świat rzeczywisty dominuje nad wirtualnym. Książka mojego znajomego Mateusza Żyły - "głos z ciemności" sprzedaje się bardzo dobrze, pomimo, że Mateusz nie ma ani facebooka, ani tweetera - nic zupełnie! Można? Można. Z kolei moja znajoma modelka osiąga sukcesy w tym co robi, nie posiadając instagrama co w tej branży wydawać może się niemożliwym.

Wirtualny świat, ten obrazkowy nie jest czymś złym. Gorzej jeśli on staje się całym światem, a chęć zdobywania lajków dominuje nad rzeczywistymi ambicjami. Mam nadzieję, że w przyszłości nie doczekamy się wyparcia rzeczywistego świata i całkowitego upadku języka. Przestaniemy ze sobą tak naprawdę rozmawiać, a porozumiewać będziemy się za pomocą obrazów. Brrr... przeraża mnie ta wizja.




Brak komentarzy:

INSTAGRAM FEED

@soratemplates