Naszym światem rządzi absurd. Absurdem jest scena polityczna. Absurdem jest to, co się dzieje w social mediach celebrytów. Absurdem też są media, a dokładniej informacje, które serwuje nam tzw. mainstream. Teraz pozostaje do wyjaśnienia kwestia: udajemy, że tak nie jest, walczymy z tym, a może akceptujemy to i sami wrzucamy się w ten nurt. Bartosz Walaszek – scenarzysta i reżyser takich kreskówek jak: "Blok Ekipa", "Kapitan Bomba" czy "Egzorcysta" poszedł jednak dalej – zaakceptował świat absurdu, a z jego wyśmiewania i piętnowania, w oryginalny sposób, uczynił sposób na życie, czym zyskał sobie sympatię sporej rzeszy fanów.
Nie ukrywajmy, nie da się być przez 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu poważnym. Nie da się cały dzień śledzić informacji ze świata i kraju. Czytanie książek? Świetnie! Dla wielu, także dla mnie, jest to pasja, ale są takie momenty, że się po prostu nie chce wziąć za coś poważnego. Po całym dniu obowiązków, pisania, eksploatowania mózgu nie ma się ochoty na nic co mądre. Wtedy z pomocą przychodzą filmy, seriale (może kiedyś do tego się przekonam) albo gry komputerowe. To jednak wciąż może wydawać się "za mądre"...
I tu przychodzi on, grubas Walaszek, a dokładniej Bartosz Walaszek. Lider kultowego zespołu Bracia Figo Fagot od lat 90. XX wieku daje się poznać różnej maści kinomanom i serialomaniakom jako twórca prawdopodobnie najabsurdalniejszych w naszym kraju kreskówek, reżyser, scenarzysta, montażysta, kompozytor i wreszcie aktor. W 1988 wraz z bratem Łukaszem założył amatorski Zespół Filmowy Skurcz. Uczęszczał do LXIII Liceum Ogólnokształcącego im. Lajosa Kossutha na Ursynowie. Wówczas na dobre rozwinęła się działalność grupy, do której dołączył m.in. Krzysztof Radzimski. Na ekranie Walaszek zadebiutował w krótkometrażowym filmie Rojal (1994), wcielając się w rolę dzielnego milicjanta Mścisława Pięśc. Pierwszą pełnometrażową produkcją grupy był Bulgarski Pościkk (2001). Jego skrócona do 30 minut wersja otrzymał Grand Prix Festiwalu Młodego Kina Tenbit Film Forum 2001. Fanom Walaszka na stałe w pamięci zapadła również produkcja pt. Wściekłe Pięści Węża, która do dziś cieszy się sporą popularnością.
Bartosz Walaszek to postać w naszej popkulturze wyjątkowa i nie ma tu specjalnego znaczenia, czy jego twórczość lubimy czy też nie. Od lat wychowuje bowiem rodaków poprzez swoje absurdalne i ironiczne podejście do rzeczywistości. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że spora część Polaków miała już styczność z jego dziełami, czasami zapewne nie zdając sobie sprawy z tego, kto jest ich twórcą.
Istnieje grupa na Facebooku o nazwie "Walaszkawka", która skupia fanów Walaszka i jest poświęcona jego twórczości. Liczy sobie prawie 30 tysięcy użytkowników, co jest wynikiem imponującym (albo posługując się nomenklaturą Walaszka – średnim). O tej ilości mogą zapomnieć celebryci, gwiazdy z Instagrama czy niektórzy muzycy. Cytaty z jego kreskówek na stałe weszły w świadomość użytkowników Internetu. Dość przytoczyć dialog z "Kapitana Bomby":
Kapitan Bomba: Tępe chu**.
Janusz: Kur**, panie kapitanie, dlaczego pan na nas tak mówi?
Kapitan Bomba: (spluwa) Bo jesteście tępymi chu****.
Albo "Blok Ekipy":
Spejson: Legia Warszawa to najlepszy klub, kto nie wierzy, to ch** mu w dziób.
Oczywiście tych cytatów można mnożyć i mnożyć. Ktoś jednak może powiedzieć, że to jest prymitywne. Że to jest passe, że te kreskówki są zbyt wulgarne. Bo są i nie wierzę, aby ich autor nie miał świadomości, iż tak właśnie jest. Ale czyż taka nie jest momentami nasza codzienność? Wystarczy obejrzeć się dookoła. – Walaszek przez lata pokazał nieprawdopodobny wręcz talent do przerysowywania rzeczywistości, wkładając w usta bohaterów słowa tak absurdalne, że nad ich sensem i przeznaczeniem zastanawiają się wszyscy – i protagoniści kreskówek, i widzowie. Co więcej, wiele z postaci mówi głosem samego twórcy, bo przecież dla tego człowieka orkiestry nie ma obszarów, których nie byłby w stanie odkryć. Ze światem, którym Walaszek dzieli się z widzami, jest trochę jak z pudełkiem czekoladek – naprawdę nigdy nie wiesz, co wyciągniesz. Nawet jeśli przez ekran z prędkością karabinu maszynowego przewijają się narządy płciowe, wulgaryzmy i nawiązania do tylnej części ciała, to wiedz, że to tylko fasada. Za tym welonem powierzchownej infantylności kryje się bowiem pamflet na współczesną polską rzeczywistość.
Walaszek nie ma więc problemu z obnażaniem prawdy o polskim społeczeństwie, życiu politycznym czy zamiłowaniach celebrytów. Każdemu dostaje się tak samo, nie ma absolutnie żadnych świętości. Nikt jednak nie wie, czy w tym szaleństwie jest metoda, czy to tylko wyraz kaprysów autora – i może właśnie w tej niewiedzy i niedopowiedzeniu tkwi piękno i siła przekazu jego twórczości. Bo skoro za granicą Wszechświata wszystko zamienia się w męski narząd płciowy, a karate narodziło się w Rumunii, to masz tylko dwie drogi: albo uznasz to za największy kretynizm wszech czasów, albo, z nie do końca jasnych powodów, zaczniesz się śmiać. Jak na razie w Polsce przeważa ta druga opcja. Ot, cały artyzm Walaszka – sztuka prymitywistyczna pełną gębą – pisze portal naekranie.pl.
Tak, Bartosz Walaszek i jego produkcje to gejmczendżer polskiej popkultury, która jest wulgarna i prymitywna w wielu przypadkach. Walaszek jest jednak jedną z tych nielicznych osób, które sprawiają, że możemy mówić o tym, co nas otacza bez żadnych tematów tabu. Kwintesencja wolności słowa. Jego kreskówki również skłaniają do refleksji – możemy zaakceptować ten świat, ale nie musimy go traktować jako sacrum. Tym może być ławka i trzech nierozłącznych przyjaciół, jak pokazuje to "Blok Ekipa", a z reszty możemy się po prostu śmiać. Chodzi po prostu, aby być sobą. Za to właśnie ludzie pokochali Bartosza Walaszka – za jego autentyczność, że jest prostym chłopem, z którym chciałoby się napić ciepłego piwa i zjeść zimną pizzę hawajską.
youtube.com (Blok Ekipa)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz