Szymon Marciniak: Niższe ligi kreują odporność, gdy słyszy się pozdrowienia z trybun

 "Gdy zaczynałem karierę sędziowską też była grupa osób, która dość szybko zrażała się do tego fachu, jak usłyszała w swoim kierunku wyzwiska czy obelgi. Piłka nożna wywołuje emocje, niestety, także negatywne. Trzeba być jednak ponad to. Niższe ligi kreują odporność, gdy słyszy się pozdrowienia z trybun" - mówi Szymon Marciniak - najlepszy sędzia piłkarski na świecie, który poprowadził mecze finału Mistrzostw Świata oraz Ligi Mistrzów. 


Rozmawiamy w Bielsku-Białej, gdzie miałeś okazję kilka razy prowadzić mecze Podbeskidzia. Jakieś wspomnienia zapadły Ci z tym miastem?
Szymon Marciniak:
Miałem dziś sporo okazji, aby porozmawiać z bielskimi kibicami, którzy nie mogą odżałować nie tylko ligi, ale także miejsca, które aktualnie zajmuje Podbeskidzie. Nie zaglądałem aż tak w tabelę I ligi, ale nie zdawałem sobie sprawy, że pozycja w tabeli Podbeskidzia jest tak niska. Przykro, bo jest w Bielsku-Białej piękny stadion, fajny klimat na piłkę, a jednak sportowo nie idzie to w najlepszym kierunku. Mam tutaj kilka fajnych wspomnień, bo do dziś dobrze pamiętam mecze Podbeskidzia z Jagiellonią czy Legią. 


Najlepszy arbiter świata jest świeżo po prowadzeniu spotkania z… drugiego szczebla rozgrywkowego. Jaka jest Twoja reakcja, gdy zostajesz wyznaczony na taki mecz jak Arka - Lechia?

Sz.M.: Dla każdego sędziego spotkania o charakterze derbowym są wyjątkowe. Tabela pokazuje, że obie drużyny są w dobrej dyspozycji. Mimo ciężkich warunków atmosferycznych, wszak padał śnieg, boisko było mokre, był to ciekawy mecz, z fajną kibicowską otoczką. Na takie spotkania nie trzeba się specjalnie mobilizować, nawet jeśli mówimy tu o meczu z drugiego szczebla rozgrywkowego. I liga jest w tym sezonie interesująca i występuje w niej kilka dużych "marek". 


Coraz głośniej piłkarze zaczynają mówić, że nagromadzenie meczów jest obecnie w futbolu zbyt duże. Jak to wygląda z perspektywy sędziów? 

Sz.M.: Zgodzę się, że piłka nożna to dziś potężny biznes, tych rozgrywek jest coraz więcej, ale wszystko jest kwestią odpowiedniego przygotowania. Sędzia nie może zejść w 77. minucie, bo odczuwa zmęczenie. Jeśli dla kogoś futbol jest pasją, każdy mecz dla niego jest "wisienką na torcie", to myślę, że nie będzie wygłaszać takich opinii. 


Arabia Saudyjska staje coraz mocniejszym graczem w świecie futbolu, przez co coraz głośniej mówi się o transferach sędziów... 

Sz.M.: Piłkarze migrują do Arabii Saudyjskiej. Kilka ciekawych nazwisk odeszło tam minionego lata. To samo może wkrótce stać się z sędziami. Arabia jest nowym, dużym wyzwaniem. Nie przez przypadek tacy zawodnicy, jak Ronaldo czy Benzema tam "zakotwiczyli". FIFA i UEFA widzi ten trend. W przeszłości sędziowie latali już do Arabii na pojedyncze spotkania, a wkrótce może dochodzić także do transferów arbitrów i coraz głośniej ten temat jest poruszany. Co z tego wyniknie? Czas pokaże... 


Minął niemal już rok od poprowadzenia finału Mistrzostw Świata, kilka miesięcy od prowadzenia finału Ligi Mistrzów. Po tym czasie wciąż jest "boom" na Szymona Marciniaka czy już można spokojnie wyjść do galerii handlowej? 

Sz.M.: Cały czas ten "boom" gdzieś trwa. Nie daję o sobie zapomnieć, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Jak na ambitnego sportowca przystało, cały czas chcę dobrze wykonywać swoją pracę. Wejść na szczyt to jedno, ale najważniejsze to na nim się utrzymać. Dla mnie to aktualnie zadanie numer 1, bo przed nami kilka ważnych imprez jak: Klubowe Mistrzostwa Świata, Mistrzostwa Europy czy Igrzyska Olimpijskie. 


Skąd wynika fakt, że mamy w Polsce najlepszego sędziego na świecie, a jednoczenie niedobór arbitrów? W naszym regionie widok dwóch sędziów na A-klasie to coraz częstszy widok…

Sz.M.: Myślę, że nie jest to problem tylko Kolegium Sędziów Bielsko-Biała. Jest to problem ogólnoświatowy. Podczas meczu Lazio - Feyenoord mieliśmy specjalne koszulki dotyczące kampanii "Be a referee". Jest to inicjatywa UEFA, zapraszająca wszystkich do przygody z gwizdkiem. Nie jest to zadanie proste, trzeba kochać ten zawód i mieć ogromną pasję. Mamy jednak coraz więcej sędziów zawodowych i mam nadzieję, że będzie coraz więcej ludzi, którzy będą chcieli wykonywać ten fach. 


- Po finale MŚ na kurs zapisała się rekordowa liczba, 46 kandydatów. Boiskowa weryfikacja i zderzenie z rzeczywistością było jednak dość brutalne. Dziś, z tego kursu, czynnie sędziuje 7 chłopaków… - to słowa szefa kolegium sędziów Bielsko-Biała, Wojciecha Szczurka... 

Sz.M.: W moich czasach było bardzo podobnie, gdy zaczynałem. Była grupa osób, która dość szybko zrażała się do sędziowania, jak usłyszała w swoim kierunku wyzwiska czy obelgi. Piłka nożna wywołuje emocje, niestety, także negatywne. Trzeba być jednak ponad to. Niższe ligi kreują odporność, gdy słyszy się pozdrowienia z trybun. Również miałem w swoim życiu momenty zwątpienia na początku kariery sędziowania, ale na końcu trzeba przezwyciężyć nieprzychylne słowa mocnym mentalem. Tak jak piłkarze walczą o to być najlepszymi, tak samo jest w przypadku sędziów. Na końcu ci co wytrzymają presję, będą pić szampana. 


Był finał Mistrzostw Świata, Ligi Mistrzów. Teraz nadszedł czas na finał Klubowych Mistrzostw Świata, które ruszają już w grudniu? 

Sz.M.: Nie będę fałszywie skromny, gdy udajesz się na imprezę rangi Klubowych Mistrzostwa Świata, jedziesz po to by sędziować finał. Jestem w gronie bardzo doświadczonych i utytułowanych sędziów, ale nie narzucam sobie zbędnej presji. Turniej to jest zawsze turniej, czasem rządzi się on swoimi prawami. Chcę tylko być zdrowy i w dobrej formie - wtedy wszystko powinno się ułożyć po mojej myśli. 



Fot. Szymon Bandura

Brak komentarzy:

INSTAGRAM FEED

@soratemplates