Weny nie ma, jest lenistwo

Nick Cave dla wielu zburzył wyobrażenie życia artysty, wszak stwierdził, że chodzi do biura w garniturze na dziewiątą rano i spędza osiem godzin nad maszyną do pisania. Traktując tym swoją pracę równie rutynowo, co pracownik biurowy. W podobnym tonie wypowiedział się Jakub Żulczyk. Polski pisarz powiedział, że coś takiego jak wena nie istnieje. 


System edukacji sprawił, że pisarze, poeci urośli do rangi "nadludzi". Nieskazitelnych, kulturalnych, grzecznych, ułożonych...  Czekających aż promyk słońca zaświeci nad firmamentem, aby napisać kilka wersów. To wszystko oczywiście jest mitem. Po części jest to też wina samych pisarzy lub nawet osób, które starają się pisać. Świetnie ujął to Charles Bukowski, uważając, że z pisaniem jest tak, jak według większości pisarzy z pieprzeniem: w momencie gdy zaczynają myśleć, że całkiem dobrze im to wychodzi, zupełnie przestają to robić... 


Na kanwie tej niezdrowej gloryfikacji pisarzy, poetów wyrosło pojęcie "wena". Naczelny idol instagramowych gwiazd, Paulo Coelho pięknie to starał się wytłumaczyć. "Wena sprawia, że poeta chodzi między straganami piękna, a wiara wyciąga za niego ręce". Gówno prawda. Osoba pisząca nie jest w niczym lepsza od człowieka, który przychodzi rano do warsztatu i naprawia samochody. Poeta w niczym nie jest większy od Pani przy kasie. Osoba pracująca na budowie nie może sobie powiedzieć, że dziś nie mam natchnienia czy weny, nie wykończę tego dachu. Bo byłoby to jawne lenistwo. I w przypadku pisarzy to również jest lenistwo, nie ma tu żadnej różnicy. 


Nie ma nawet racjonalnej definicji ów pojęcia. Zapał twórczy, natchnienie, zdolność, łatwość tworzenia? Dobrze jest się wyspać, wypić kawę, dbać o higienę pracy. Ale to nie ma żadnego związku z platońskim furor poeticus. Te rzeczy można przypasować do każdego zawodu. 


Na koniec znów posłużę się słowami Bukowskiego. "Według mojego wyobrażenia pisarzem jest ktoś, kto pisze. Kto siedzi przy maszynie i zapisuje słowa. Wydawałoby się, że na tym polega istota rzeczy. Nie uczyć innych, jak pisać, nie przesiadywać na seminariach, nie czytać wierszy szalejącemu tłumowi. Czemu oni są tacy ekstrawertyczni? Gdybym chciał być aktorem, zabiegałbym o rolę w Hollywood. Z pięćdziesięciu pisarzy, których poznałem w różnych okolicznościach, tylko dwaj wydali mi się ludzcy w każdym calu. (...) Poza tym pisarze są ostatnimi osobami, z którymi miałbym ochotę się napić i których chciałbym słuchać. Dostrzegam więcej życia wewnętrznego u starych gazeciarzy, u dozorców, w chłopcu obsługującym klientów w całonocnym stoisku z meksykańskim żarciem. Mam wrażenie, że pisarstwo przyciąga najgorszych, nie najlepszych, mam wrażenie, że prasy drukarskie tego świata po prostu nieustannie drukują szmirę autorstwa nieudolnych ludzi, którą niekompetentni krytycy nazywają literaturą, poezją, prozą. To bezcelowe, może poza tym jednym przebłyskiem od czasu do czasu, który rzadko rozumie, wie jak".




Brak komentarzy:

INSTAGRAM FEED

@soratemplates