Świat pędzi. Nie mamy cierpliwości, by przeczytać tekst dłuższy niż trzy minuty – zaraz przecież wyskoczy coś nowego, ciekawszego na tablicy. Sprawdzić nową płytę ulubionego artysty? Aż 12 utworów? W dobie Spotify to niemal wyczyn – przecież są single. Książki? Wychodzi ich tyle, że trudno nadążyć z samym śledzeniem tytułów, nie mówiąc o czytaniu. To samo dotyczy filmów i seriali – oferta bez końca.
A ja dalej płynę tą łajbą o nazwie „pisanie”...
To nie są żale sfrustrowanego pismaka – choć wiem, że może tak to brzmieć. To po prostu opis rzeczywistości. Taki jest dziś świat i nie zamierzam się na to obrażać. To cena powszechnej dostępności wszystkiego. I prawdę mówiąc, mało kto chciałby wrócić do czasów, gdy na „Kulturę Paryską” czekało się miesiącami, a płyty kupowało się na bazarze – często w wersji pirackiej.
Nagroda za to jest jednak bardzo cenna. Mogę dziś usiąść, coś napisać – i ktoś to niemal od razu przeczyta.
Edd Doerr, prezes Amerykańskiego Stowarzyszenia Humanistów, powiedział kiedyś: „Pozwól pasji wypełnić żagle, lecz sterem niech będzie rozum.”
Wiecie, ludzi z talentem i zapałem jest wielu. A mimo to większość z nich – z różnych powodów – nigdy nie dochodzi tam, dokąd chciałaby dojść. Bo talent to dopiero punkt wyjścia. To jak siła u sportowca – można mieć potencjał, ale samą fizycznością nie wygrywa się meczów. Potrzebna jest praca, praktyka, technika. Podobnie jest z inteligencją. To tylko amunicja.
Dlatego w pewnym momencie przestałem się zastanawiać, czy mam talent do pisania. Przestałem rozmyślać, czy dany tekst „przebije się” przez algorytmy.
Po prostu lubię to robić. "Praca, praktyka, technika..."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz