Bajki od zawsze pełniły ważną rolę w życiu człowieka. To często pierwsze obrazy – te ze szklanego ekranu – które odciskają piętno na wyobraźni dziecka i kształtują jego sposób postrzegania świata. Wielu z nas do dziś pamięta spryt Gumisiów, charakterystyczne cechy Smerfów (Ważniak, Ciamajda, Maruda i reszta) czy to, jak Reksio rozwiązywał codzienne problemy, ucząc przy tym, jak radzić sobie w różnych sytuacjach.
Coś jednak niedobrego stało się z instytucją bajki. Przypadkiem trafiłem niedawno na kilka kanałów telewizyjnych dla dzieci. To, co zobaczyłem, było dla mnie – dorosłego człowieka – zbyt intensywne. Uznałem, że to może tylko jeden taki przypadek. Może po prostu trafiłem na wyjątkowo „energetyczny” moment w ramówce. Ale nie. Im więcej oglądałem współczesnych animacji, tym bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, że coś tu nie gra. I szczerze mówiąc – nie zazdroszczę dzisiejszym dzieciom.
Nie jestem zwolennikiem mówienia „kiedyś to było…”. W muzyce, grach czy filmach często działa po prostu siła sentymentu. Ale porównywanie realiów dzieciństwa z różnych epok ma sens – pokazuje bowiem, jak bardzo zmienił się świat dziecka i z jakimi wyzwaniami musi się dziś mierzyć. A także – z czym muszą zmierzyć się jego rodzice.
Wróćmy do samych bajek. Dzisiejsze animacje są piękne. Mają nasycone kolory, nowoczesną grafikę, dynamiczną akcję. W porównaniu z nimi Reksio dosłownie chowa się w budzie. Ale właśnie w tym tkwi problem. Dawne bajki były wolniejsze. Miały spokojny montaż, muzykę graną na żywych instrumentach, pastelowe barwy. Wszystko to dawało przestrzeń do refleksji, do zatrzymania się na chwilę.
Współczesne produkcje to często nieustanny kalejdoskop bodźców. Szybkie cięcia, krzykliwe kolory, głośne efekty dźwiękowe i nieustanna akcja – to prawdziwa „bomba bodźcowa”, która dostarcza mózgowi dziecka ogromnej dawki dopaminy, czyli substancji odpowiedzialnej za uczucie przyjemności. Problem w tym, że organizm szybko przyzwyczaja się do takiego poziomu stymulacji. Efekt? Rzeczywisty świat – ten poza ekranem – zaczyna wydawać się dziecku nudny, nieciekawy, pozbawiony emocji. Psychologowie coraz częściej alarmują: dzieci, które regularnie oglądają współczesne animacje, są rozdrażnione, mają trudności ze skupieniem uwagi i szybciej się nudzą.
Tymczasem bajki to coś więcej niż tylko rozrywka. To potężne narzędzie wychowawcze – mogą uczyć, bawić, budować system wartości, rozwijać inteligencję emocjonalną. To pierwsze lekcje życia, które dziecko chłonie bez filtra. Jeśli więc serwujemy mu świat pełen chaosu, hałasu i przebodźcowania – nie dziwmy się, że później nie potrafi usiąść spokojnie, zrozumieć siebie czy przeżyć chwili ciszy.
Może więc to nie dzieci się zmieniły. Może to my – dorośli – stworzyliśmy im świat, którego sami nie chcielibyśmy przeżywać na co dzień. Świat, który zapomnieliśmy wcześniej przefiltrować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz