Promile w połączeniu z atramentowym sercem sprawiają, że można dostrzec większą ilość szczegółów. Nawet idąc samotnie, późną porą mijając galicyjskie budynki. Czyż to nie jest kwintesencja życia? Mój byt to jedna wielka beletrystyka, lecz ludzie oceniają ją głównie po okładce. Nie chcą przeczytać tego co jest w środku, gdyż wymagałoby to pewnego wytężenia umysłu. Najłatwiej powierzchownie wystawić recenzję. Tylko na co komu recenzja? Jeśli jest pozytywna człowiek się cieszy, dzieli się nią z innymi, a kiedy pojawia się krytyczna wtedy autor książki najchętniej chciałby dopaść i udusić recenzenta. Na pozostałych ludzi dobra opinia wpływa nijak - wszak nie wzbudza ona żadnych emocji, w przeciwieństwie do tej negatywnej, która zazwyczaj okazuję się być tą jedyną słuszną.
Tak, jestem samotny. Pomimo tego, że wielu ludzi pisze do mnie, chce się spotkać, wymienić parę słów. Tylko w tym wszystkim nie ma mnie. Często kamraci, których mój wzrok dawno nie widział zamiast co u mnie zaczynają gadać o moich dokonaniach, o moich tekstach, które zaczynają żyć własnym, osobnym życiem. Wielu powie, że to miłe uczucie i powinienem się radować z tego faktu. Istotnie rozpiera mnie duma, kiedy dzięki moim wypocinom ktoś pogodził się matką po kilku latach rozłąki, lecz jestem jedynie człowiekiem, a nie maszyną do pisania.
Biję się z myślami czy nie wymagam zbyt wiele od świata. Dlaczego? Gdyż jak widzę, kiedy społeczeństwo tworzy ideologie z tak banalnych spraw zastanawiam się czy to ze mną jest coś nie tak, czy też z nimi. Ostatnio przeglądając media społecznościowe natrafiłem się na zdjęcie koleżanki o bardzo ładnej urodzie. Spoglądam - przefarbowała włosy z koloru blond na rudy. Cudownie. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby ta zacna kobieta nie napisała na ten temat pod zdjęciem tekstu na kilkanaście linijek: dlaczego się przefarbowała, jaki to ma na nią wpływ, co ludzie powiedzą, jakie ma odczucia itede, itepe... - wyglądało to jakby chciała napisać na ten temat pracę magisterską. O innych postaciach, które piszą ile to osiągnęli w życiu (wiecie - #motivation) załączając obrazek jak podnieśli sztangę czy podciągnęli się na drążku nie będę pisać - szkoda mi klawiatury. Zacytuję jedynie Arystotelesa. - Nie mów niedbale o poważnych sprawach ani uroczyście o marnych.
Dobija mi dwudziestka, a ja dziadzieje. Nie ukrywam, pragnę jakiś etap w życiu zamknąć przekraczając tę magiczną barierę. Wracając do meritum - jakoś mało mnie cieszą indywidualne sukcesy, czymkolwiek one i czy w ogóle je osiągam, choć ludzie i tak dziś są nade zawistni i zazdrośni nie wiadomo czemu. Nawet się nie spodziewasz czytelniku ilu osób chciałoby mi podłożyć nogę lub ilu się cieszy z moich upadków. Jak mawiał Friedrich Nietzsche - Wszystko zło rodzi się ze słabości ludzkiej. Dlatego czasem lepiej iść samotnie, późną porą mijając galicyjskie budynki.
Zapraszam do zostawiania like'ów i komentarzy :)
Zapraszam do zostawiania like'ów i komentarzy :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz