Dzień Świętego Walentego - orędownika podczas ciężkich chorób psychicznych i epilepsji zbiża się wielkimi krokami. Podobno jest to jeszcze święto zachochanych, jednak reperuar kinowy w tym roku temu zaprzecza ku aprobacie samych świętujących.
10 lutego w kinach miała miejsce premiera "Ciemniejszej strony Grey'a". Zupełnie przypadkiem termin premiery zbiega się z walentynkami, tak samo jak z inną intrygującą pozycją, a mianowicie " Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej". Oba tytuły wzbudzają wiele kontrowersji.
Książka Michaliny Wisłockiej jest dziś absolutnym bestsellerem. Jej sprzedaż od 1977 przekracza grubo 7 milionów egzemplarzy i odmieniła życie seksualne Polaków w czasie komunizmu. Ciekawi mnie fakt, czemu dopiero teraz histroia Pani Wisłockiej doczekała się ekranizacji. W mojej opinii troszeczkę za późno, gdyż żyjemy w świecie bez tabu, a "Sztuka kochania" może wydawać się zbyt łagodna dla dzisiejszych widzów. Z kolei trylogia E.L. James dotycząca postaci Grey'a osiągnęła wielki i ponad narodowy sukces. Nie w dziedzinie literatury, a socjologii.
Cofnę się trochę w przeszłość. Czytając "Pięćdziesiąt twarzy Grey'a" (nie miałem chęci oglądać ekranizacji) cały czas myślałem: "feministki, gdzie jesteście". Jak to jest. Aktywistki feministyczne tak walczą z szowinizmem samców, dążących do uprzedmiotowienia kobiet, a z drugiej strony zachwycają się Grey'em, który wykorzystuje, poniża i przede wszystkim traktuje płeć przeciwną jak przedmiot. Dlaczego nie słychać żadnego sprzeciwu ze strony tych, którzy walczą o prawa kobiet? Czyżby nie mieli nic przeciwko męskiej dominacji byle tylko dominator był piękny i "dobrze wyposażony"? Inaczej powieści pani James nie byłyby tak popularne.
I tak o to na fali popularności do kin wchodzi druga część z serii E.L. James. Mężczyźni wiernie zabierają swoje wybranki właśnie na ten seans z okazji walentynek, dużo chętniej niż na "Sztuke kochania" nie zdając chyba sobie sprawy, że sukces Grey'a leży w brakach, które tkwią w facetach. Przede wszystkim w braku wyobraźni w tym zabieganym świecie. Tytuł ten wypełnia pewną lukę w relacjach damsko-męskich. Może, któryś z nich to zobaczy, może nie. W każdym bądź razie "Ciemniejsza strona Grey'a" nie ma nic wspólnego ze sferą uczuciową do której przywykliśmy 14 lutego. Sceny Pal licho, że wiele par tylko w ten dzień ukazywało sobie swoją miłość, jednak to, że przyszedł Grey ze swoimi perwersjami i osiągnął sukces jest tego konsekwencją.
"Miej serce i patrzaj w serce" - pisał Adam Mickiewicz. Nie zapominajmy o tym. Niechaj nutka romantyzmu będzie w każdym z nas. Choćby 14 lutego. Tak, aby powieści jak trylogia Grey'a nie osiągały socjologicznych sukcesów.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz