Zdradliwa butelka-romantyczka

Znów jestem w tym miejscu. Kilka lat temu znalazłem się tu w zupełnie innym stanie. Impreza trwała do siódmej rano, a o jedenastej musiałem być gotowy. Trudno - na tym polega odpowiedzialność, jak mówi klasyk. Przespałem może dwie godziny. Obudziłem się z “helikopterem” w głowie. Mycie zębów trwało dłużej niż zwykle. Jakbym wierzył, że da się zabić odór wódki samą pastą.


Dotarłem. Ledwo. Ludzie chcą rozmawiać, ja nie. Nie z powodu ich, ale siebie. Śmierdzę, umysł - zwykle bystry - jest tępy jak obuch. Gorąco mi, chce mi się wymiotować. A do tego praca: coś trzeba napisać. Po to tu przyjechałem. To nie będzie Bukowski na kacu. To będzie pańszczyzna. Chcę do domu. Do łóżka. Nigdy więcej alkoholu.


Tak dziś widzę te wspomnienia, będąc w tym samym miejscu. Wówczas było super. Było świetnie. Był alkohol, była impreza. Korzystanie z życia, podobno. 


Nie jestem abstynentem. Nigdy też nie miałem problemu z alkoholem. Piłem raczej jak statystyczny Polak, co i tak oznacza sporo. W naszym kraju działa prosty schemat: gdy dzieje się coś złego – pijesz, żeby zapomnieć. Gdy coś dobrego - pijesz, żeby uczcić. Gdy nie dzieje się nic - pijesz, żeby coś się zadziało. W pewnym momencie jednak postanowiłem mocno ograniczyć kontakty z tą substancją. Po części przez natłok obowiązków, po części z chęci zmiany trybu życia.


A nade wszystko - doceniłem pracę trzeźwego umysłu. 


Romantyzm picia wśród artystów to dobrze zakorzeniony mit. “Pisz pijany, redaguj trzeźwy” - miał powiedzieć Hemingway. Ten sam, który w liście do krytyka Ivana Kashkina przyznał: “Jedyny czas, który nie nadaje się do picia, to wtedy, gdy piszesz lub walczysz. Wtedy musisz myśleć trzeźwo”.


Jako młodszy adept pióra dałem się ponieść tej wizji. Jest taki etap w życiu, gdy straceńczość wydaje się atrakcyjna. W towarzystwie alkoholu 5 procent pomysłów wydaje się genialnych, a 95 procent powstaje na trzeźwo. Problem w tym, że te “pijane” pomysły kuszą - rodzą się wśród śmiechu, tańca, flirtów. Wydaje się, że to najlepsze chwile do pisania.


Ale to iluzja. Pijany wiersz, który wydaje się błyskiem geniuszu, po dwóch dniach okazuje się bełkotem. Dłuższej formy nie napiszesz. Towarzystwo prędzej czy później się rozejdzie, a kobieta, z którą flirtowałeś - zniknie. Zostaną tylko wspomnienia, które z czasem bledną.


I wtedy spojrzysz na nie tak, jak ja dziś - z lekkim uśmiechem i jeszcze większym wstydem.






Brak komentarzy:

INSTAGRAM FEED

@soratemplates