Tutaj jest prawdziwa wojna

Czym jest wojna? Młode pokolenie Polaków może się tego jedynie domyślać na podstawie obserwacji, przeczytanych książek czy obejrzanych filmów. I dzięki Bogu. Niestety za naszą wschodnią granicą sytuacja jest zupełnie inna. 

Maksym Rydzanycz był komendantem plutonu snajperów 90. Batalionu Powietrznodesantowego. Bronił donieckiego lotniska. 20 marca 2015 roku po wykonaniu rutynowego zadania niedaleko tegoż lotniska jego grupa wpadła w zasadzkę. Maksym wyszedł cało, ale gdy koledzy przez radio przekazali, że są ranni, rzucił się z powrotem na pomoc. Wtedy przeszyła go seria ognia z karabinu maszynowego. Nie przeżył. Jego żona, Iryna Golovach - skromna, skryta, ale bardzo ciepła i uczuciowa kobieta, z którą miałem przyjemność rozmawiać podczas jej wizyty w Polsce  została sama z trójką dzieci.

Bartłomiej Malec: Z czym się Pani kojarzy Polska? 


Iryna Golovach: Polska bardzo przypomina mi Ukrainę. Wasz kraj jest podobny do mojego domu. Jestem w Polsce pierwszy raz i czuję się tu bardzo dobrze.


Jak obecnie postrzega się polski naród na Ukrainie?

W moim najbliższym otoczeniu traktujemy Polaków jak kolegów. Dużo kontrowersji jednak wywołała decyzja Sejmu dotycząca przejęcia uchwały o ludobójstwie na Wołyniu przez ukraińskich nacjonalistów. Niektórzy ludzie na Ukrainie przez to stali się bardzo negatywnie nastawieni do Polaków.

Czy ta uchwała może zaszkodzić relacjom polsko-ukraińskim?

Może to stanowić powód do prowokacji zarówno dla ludzi nastawionych źle do Polski jak i do Ukrainy.

Ukraina obchodzi 26. rocznicę swojej niepodległości. Jak Pani ocenia ten okres czasu?

Pomimo tego, że minęło już 26 lat, Ukraina ciągle może wrócić do systemu postradzieckiego. Mój kraj nie zmierza obecnie w kierunku nowoczesnego państwa. 


W Bielsku-Białej wraz z ukraińską młodzieżą w ubiegłym roku świętowaliśmy 25-lecie niepodległości Ukrainy. I tu moje pytanie: jak ocenia Pani działania młodych ludzi w obecnej sytuacji na Ukrainie?


Młodzież ukraińska jest podzielona na kilka grup. Wielu jest młodych ludzi wszystkimi siłami stara się  wspomóc armię w oparciu o tradycje ukraińskie.Jest grupa młodzieży, która miała bezpośrednio styczność wojny w Doniecku. To dzieci rodziców, którzy polegli na polu bitwy. Są także takie osoby, które uważają, że na Ukrainie nic złego się nie dzieje i rozwijają się w miarę własnych możliwości.

A jak pamięta Pani swoje dzieciństwo?

Dzięki rodzicom mogłam zobaczyć Związek Radziecki w takim stanie jakim naprawdę był. Dzieci nie zawsze rozumieli to co się dzieje w świecie dorosłym. Ja miałam skromne dzieciństwo, bez żadnych nowoczesnych gadżetów, ale za to wesołe dzięki wielu wspaniałym ludziom obok mnie. 

Teraz sama Pani ma trójkę dzieci. Może Pani o nich coś opowiedzieć?

Moje dzieci są najlepsze jak dla mnie. Mam dwóch synów. Renat ma 12, a Jegor 10 lat. Córka Carina ma 11 lat.. Renat pasjonuje się sportem. Uprawia boks. Jegor posiada duszę artysty, uwielbia malować. Carina z kolei ma wiele zainteresowań. Lubi śpiewać, tańczyć, rysować.


Widzi Pani dla nich godną przyszłość na Ukrainie?


Bardzo bym chciała, aby moje dzieci mieli jak najlepszą przyszłość, ale obecnie uważam, że lepiej dla nich byłoby ukończyć edukacje za granicą. Po studiach pragnę, by dzieci wróciły na Ukrainę i przyczynili się do jej rozwoju.

Jak Pani sobie radzi z wychowaniem dzieci bez ojca?

Mam cudowną mamę. Zawsze mogę na nią liczyć tak jak moich najbliższych przyjaciół. Polegać także mogę na kolegów mojego męża z wojska, którzy wraz z nim walczyli. Na Ukrainie powstała fundacja, która ma za zadanie pomagać żonom poległym żołnierzom. Często spotykam się z życzliwością zwykłych ludzi. Wielką troską`obdarzyła mnie również Pani Grażyna Staniszewska, która zaprosiła mnie do Polski.

Jaki moment zapadł Pani najbardziej w pamięci w trakcie trwania tej wojny?

Najbardziej utkwił mi w pamięci tragiczny moment, kiedy czekałam na telefon od mojego męża, w trakcie trwania drugiej rotacji na lotnisku w Doniecku. To był bardzo trudny moment w moim życiu, gdy widziałam na ekranie twarze innych osób, nie wiedząc co się dzieje z moim mężem.


Często Pani myśli o swoim mężu?


Cały czas. Mój starszy syn - Renat jest bardzo podobny do mojego męża. Za każdym razem, gdy na niego patrzę widzę męża.

Jak w kilku słowach opisze Pani swego męża?

Zawsze mówię o nim, że to mężczyzna przez duże M. Był bardzo otwarty. Miał wielkie zaufanie wśród swoich przyjaciół. Charakterystyczną cechą u Maksyma była uczciwość.


Pani dzieci mają świadomość, że ich ojciec jest bohaterem Ukrainy?


Moje dzieci wiedzą o tym, że ich ojciec jest bohaterem, lecz ciągle nie mogą się pogodzić z tym, że go nie ma wśród nas, Nie przyjmują tego do wiadomości.


Czy na Ukrainie jest należycie oddawany hołd takim bohaterom jak Maksym?


Myślę, że tak, jednak ten hołd oddają bardziej zwykli obywatele, a nie rząd. 

Widzi obecnie Pani jakieś "światełko w tunelu"?


Moja nadzieja gaśnie z każdym dniem. Mimo tego, że mam ją jeszcze w sercu, to gdy obserwuje obecnie sytuację na Ukrainie, ona zanika. 


Posiada Pani odpowiednie wsparcie od państwa ukraińskiego?

Wiele programów wsparcia widnieje tylko na papierze. W praktyce nie do końca funkcjonują tak jak powinny. Na szczęście w moim mieście posiadam świetnego starostę, który jak tylko może pomaga takim rodzinom jak moja.


Jakie ma Pani marzenia?


Moim marzeniem jest, aby każde dziecko miało pełną rodzinę.

Jak widzi Pani kolejne 25 lat niepodległej Ukrainy?


Mam nadzieję, że następne lata niepodległej Ukrainy będą piękniejsze i spokojniejsze od poprzednich.







Tekst ukazał się w siódmym numerze magazynu RedakcjiBB. 

Brak komentarzy:

INSTAGRAM FEED

@soratemplates