Moje guilty pleasure...

Czerpię "guilty pleasure" z różnych niecnych rzeczy. Po całym dniu intensywnego myślenia, lubię włączyć bzdurne kreskówki typu: "Blok Ekipa" czy "Kapitan Bomba". Potrafię wejść na lajwa jakiegoś dziwaka na tik-toku. Albo - co gorsze - przeczytać książkę Remigiusza Mroza.

 

Tak już mam, nie oceniajcie, okej? 


Ostatnio jednak do tej niechlubnej puli dołączyło coś jeszcze, a mianowicie śledzenie kont tzw. foliarzy. Mam w gronie znajomych osobę, która codziennie zasypuje relacje absurdalnymi teoriami spiskowymi. Od fejk newsów dotyczących Ukrainy, przez " chemtrails", 5G i szczepionki aż po – jakby inaczej – iluminatów. W jego puli brakuje tylko teorii płaskiej ziemi - podejrzewam, że w nią wierzy, ale zdaje sobie sprawę, że to już jest za grube. 


Co powoduje u mnie największą rozkosz z czerpania (nie)przyjemności ze śledzenia takich osób (nie zapytał nigdy nikt...)? Przede wszystkim fakt, jak oni stawiają się w gronie oświeconych. To poczucie wyższości. Wiecie, oni już włączyli MYŚLENIE. Oni MYŚLĄ SAMODZIELNIE. Reszta to banda baranów sterowana przez wąskie elity. 


Oświeceni teoriami spiskowymi przekonują też, że żywność w sklepach jest zatruta i wszystko służy do depopulacji. Że koncerny typu Nestle czy Coca Cola chcą nas zabić. Pomijając oczywiście fakt, że żywność w UE musi przejść szereg restrykcyjnych procedur, aby trafić na sklepowe półki. Pomijając logikę, że wielkim koncernom nie na rękę jest depopulacja, wszak zmniejszyłoby się ich grono konsumentów. 


Przykład z ostatnich godzin. 


Jedna osoba nie żyje, a dwie z objawami ostrego zatrucia trafiły do szpitala, wskutek spożycia wyrobów mięsnych zakupionych na targowisku w Nowej Dębie (woj. podkarpackie), gdzie sprzedawano z samochodu "swojskie" produkty, między innymi galaretę garmażeryjną. Wiecie swojskie jedzenie, dobre - bo bez tej całej chemii. A tu taki wypadek... 


Ja wiem, że trzeba patrzeć na ręce mediom głównego nurtu. Ja wiem, że były teorie spiskowe, które okazały się faktem, jak np. więzienia CIA w Starych Kiejkutach. Ale nie można popadać ze skrajności w skrajność. Trwająca rewolucja cyfrowa, a więc rozwój internetu oraz dynamiczna ekspansja mediów społecznościowych, sprawiła, że teraz informacje publikować może każdy – bloger czy influencer korzystający z social media, itd.. Tymczasem nie każda z tych osób musi posiadać odpowiednie kompetencje lub wiedzę na tematy, które wygłasza, choć może ona mieć liczne audytorium. 


Użytkownik internetu nie jest już jedynie odbiorcą komunikatów, ale ma bezpośredni wpływ na ich rozprzestrzenianie się. Udostępniając lub komentując wybrane treści, zwiększają ich zasięgi, poniekąd uwiarygadniając je. W zalewie informacji, pamiętajmy więc o odpowiedzialności w przekazywaniu i interpretacji treści. Bo w końcu, to my, jako użytkownicy internetu, mamy moc kształtowania rzeczywistości, a nasze wybory mogą mieć wpływ na to, co stanie się "prawdą". 



Brak komentarzy:

INSTAGRAM FEED

@soratemplates