Nie wiem, czy słowo "kocham" w stosunku do miasta jest adekwatne i stosowne. Wydaję mi się, że nie – to by była grafomania. Niemniej, Bielsko-Biała to miasto, które bardzo sobie cenię. Dlatego, bo się tutaj urodziłem? Pewnie też, ale... nie tylko!
Był taki czas, że biłem się z myślami. Lokalny patriotyzm? To tylko miejsce, w którym się urodziłeś. Dziś możesz być w Bielsku-Białej, jutro na drugim końcu Polski. Czy miejsce, w którym się urodziłeś, w jakiś sposób determinuje twoje jestestwo? Stwierdzę trywialnie – nie wiem.
Coś jednak jest w Bielsku-Białej. Próbowałem stąd uciec, jednak wracałem. I to z podkulonym ogonem. Nie ma drugiego takiego miasta. Mogę narzekać. Szczególnie, gdy wracam z większego miasta i przeklinam na krajobraz wokół dworca PKP, który jest brzydki, niechlujny, szary i smutny. Później jednak wita mnie Zamek Sułkowskich, piękne kamienice, a to wszystko w górskim otoczeniu i zaczyna być pięknie, bo wiem, że inni tego nie mają.
Przy próbach "ucieczki" odkryłem też , że Bielsko-Biała to miasto na miarę moich potrzeb. Nie ma tutaj tłumów, nikt nie goni cię w przejściu w galerii handlowym. Wszystko jest blisko. Góry, jeziora, lasy... To dość ciche miejsce, a harmider nie każdemu jest potrzebny.
Ktoś kiedyś stwierdził, że Bielsko-Biała to "Mały Wiedeń". Słusznie. Wszystko jest tu nieco mniejsze. Mniejsze góry, mniejsze uliczki, mniejsze kamienice, mniej piękne, ale nadal cieszące oko. Jest też mniejszy tłum, mniejsza gonitwa i mniejsze problemy...
Jest za to większy spokój i za to chyba najbardziej cenię Bielsko-Białą.
Zdjęcie: ja 📸
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz